Ratowanie chrześcijaństwa w Europie?

W dzisiejszych czasach większość Europejczyków odnosi się do chrześcijaństwa z niezrozumieniem i wrogością. Takie uczucia są ubierane w mądre słowa i grzeczne uśmiechy, które ciężko jest zdemaskować. Co to takiego jest? Jakiś rodzaj alergii? Czy już samo istnienie chrześcijaństwa zaczęło ludziom przeszkadzać? Czy może ciężarem jest stałe przypominanie przez chrześcijaństwo o sprawach, o których ludzie nie chcą słyszeć? Co sprawia, że zewnętrzne wyrażanie chrześcijaństwa stało się tak bardzo nie do wytrzymania, że musi być ścigane przez sam wymiar prawa? I dlaczego największa w Europie organizacja „grass-roots” – jeśli mogę użyć tego terminu w odniesieniu do chrześcijaństwa – ma tak mały odbiór wśród ludzi? Jakie inne stowarzyszenie ma swoje biuro i pracowników w tak wielu miejscach, a jednocześnie spotyka się z tak szeroką krytyką?

Alasdair Mac Intyre napisał, że Święty Benedykt nie chciał ratować Europy, ale wspólnie ze swoimi przyjaciółmi przeżywać chrześcijaństwo w jego radykalnej formie. I właśnie postępując w ten sposób ocalił Europę. John Courtney Murray napisał, "Duch Święty nie zstępuje do Miasta Człowieka pod postacią gołębicy. Przychodzi On bowiem w żywym duchu sprawiedliwości i miłości, który drzemie w mieszkańcach tego Miasta” Co więc mają teraz robić wspomniani „mieszkańcy”?

Pierwszy krok polega na tym, by być coraz lepszym chrześcijaninem. Pamiętajmy o słowach Matki Teresy: "Jedyne, co należy zmienić, to ty i ja”. W odniesieniu do konkretnych osób oznacza to bycie wiernym w małych rzeczach każdego dnia i głoszenie Ewangelii. Niesienie Dobrej Nowiny aż na szczyty gór.

Chrześcijanie często mówią publicznie na społeczne tematy nie wspominając nic na temat wiary, by przekazać swoje argumenty wszystkim ludziom, a nie tylko wierzącym. Trzeba się jednak nad tym dokładniej zastanowić… Czy postępując w ten sposób nie pomijamy milczeniem właśnie tego, co przeciętna osoba siedząca przed telewizorem powinna od nas usłyszeć? Nie zrozum mnie źle: Jestem zaintrygowana chrześcijańską tradycją prawa naturalnego i możliwością wytłumaczenia prawie wszystkiego przez właściwą przyczynę. I nie zgadzam się z austriackim pastorem, który wyraził swoją dezaprobatę, mówiąc: “Nie mogę uwierzyć, że posługuje się Pani w publicznej debacie właściwą przyczyną, a nie Biblią!” Ale może chrześcijanie powinni więcej mówić o swojej wierze zewnętrznym obserwatorom i ich poszukującym sercom niż próbować na siłę przekonać dziennikarza, przeprowadzającego akurat wywiad. To takie przemyślenie.

W miejscowości, z której pochodzę, na zewnętrznej ścianie kościoła parafialnego wisi ogromny krzyż. Są na nim wypisane wszystkie lata, w których przeprowadzano tam akcje ewangelizacyjne, zaczynając od roku 1865. Ostatnim rokiem jest 1961.

Po drugie, Chrześcijanie muszą się więcej wypowiadać. Niemiecki instytut badań ostatnio ogłosił, że najbardziej zauważalną cechą chrześcijan jest to, że są oni niezauważalni. Zmiana tego stanu rzeczy zależy od każdego pojedynczego chrześcijanina.

Chrześcijanie powinni kształtować debatę publiczną. Mamy tak wiele do dania innym! Żadna istotna sprawa nie powinna być pomijana w dyskusji. Podstawowe wezwanie Chrześcijan jest takie, byśmy byli bardziej autentyczni i mniej się bali, abyśmy byli dobrze poinformowani i używali w dyskusji mądrych i rozsądnych argumentów. Dla chrześcijanina angażowanie się w debatę publiczną jest rodzajem służby!

  • Politycy zainspirowani chrześcijaństwem nie powinni pozostawiać swojej wiary gdzieś z boku. Mają bowiem powód do tego, by byli odważniejsi i bardziej pewni siebie. Powinni chętnie pracować dla większej ochrony godności ludzkiej i sprzeciwiać się prawnym ograniczeniom, które pośrednio lub bezpośrednio dotyczą chrześcijan. Wystarczającym do tego powodem jest świadomość, że w kontekście powszechnie obowiązujących praw, które ograniczają podstawowe wolności człowieka, sporadyczne wyjątki dotyczące chrześcijan nie wystarczą, aby ochronić i kształtować wolne, sprawiedliwe społeczeństwo.
  • Pracownicy mediów i branży związanej ze sztuką muszą starać się o poprawienie wizerunku chrześcijan oraz o zwalczanie uprzedzeń, powstałych w wyniku negatywnych stereotypów.
  • Ci, którzy pracują w środowiskach akademickich oraz oddają się pracy intelektualnej powinni dążyć do wydobycia chrześcijańskich zasad z ich obecnego getta i do włączenia ich w główny nurt aktualnej debaty.
  • Chrześcijańscy rodzice muszą traktować przekazywanie wiary swoim dzieciom jako priorytet. Dotyczy to również uważnego i przemyślanego wyboru szkoły. Natomiast nauczyciele i wychowawcy powinni dostrzegać swoją odpowiedzialność za duchowy rozwój dzieci i samemu wzmacniać swoja wiarę.
  • Przywódcy Kościoła nie powinni powstrzymywać się od jasnego wyrażania chrześcijańskiego punktu widzenia oraz od określania podstawowych założeń i zasad postępowania, koniecznych dla ludzi w ich dążeniu szczęścia.

Skończył się czas, kiedy rozwój społeczny oglądaliśmy siedząc wygodnie na kanapie w salonie.

Czy podane przeze mnie wskazówki stanowią bezbłędny plan działania? Prawdopodobnie nie, ale jako chrześcijanie wiemy z całą pewnością: Jesteśmy odpowiedzialni tylko za to, co jesteśmy w stanie zrobić. A naszym zadaniem jest kształtowanie świata w takim wymiarze, w jakim możemy, tak, aby stawał się miejscem, gdzie każdy człowiek będzie mógł się rozwijać. Jeżeli nie mamy możliwości wprowadzania zmian na dużą skalę, naszym zadaniem jest pomoc i wsparcie dla poszczególnych ludzi, których spotykamy na naszej drodze. Nawet jeśli będzie ich zaledwie mała garstka, zdolna do tego, by słuchać i na nowo zastanowić się, co przekazuje im chrześcijaństwo. A nawet jeśli nie spotkamy ani jednej takiej osoby, jeśli nikt nie będzie chciał słuchać, głoszenie prawdy i tak ma sens. Wstawianie się za słabszymi i głoszenie chrześcijańskiej wiary jest zawsze warte wysiłku.

Gudrun Kugler i Zespół Europy dla Chrystusa

 

Ten artykuł jest fragmentem publikacji “Exiting a Dead End Road, A GPS for Christians in Public Discourse”. Republication welcome, credit required. www.europe4christ.net.