Drodzy przyjaciele,

Jürgen Habermas, słynny niechrześcijański niemiecki filozof zadziwił niedawno swoich wielbicieli oznajmiając, że “Chrześcijaństwo, i nic innego, jest ostatecznym podłożem wolności, sumienia, praw człowieka oraz demokracji, czyli podstawowych wyznaczników zachodniej cywilizacji. Nie mamy dzisiaj innego wyboru [jak tylko chrzescijaństwo]. Caly czas żywimy się nim, a wszystko inne jest postmodernistyczną gadaniną.”

W nawiązaniu do tego cytatu, jak i do naszego ostatniego Listu do Europy, chcielibyśmy ponownie przybliżyć Wam kilka podstawowych myśli z duchowego krajobrazu naszego kontynentu.

Dziękujemy Wam i prosimy o pomoc w szerzeniu tego słowa.

Wasz zespół „Europy dla Chrystusa!“

 

„Obce Ciało i Korzenie – Chrześcijaństwo w Europie“

(Skrócona wersja przemówienia kardynała Christopha Schönborna, wygłoszonego w Berlinie podczas dorocznego „Święta Świętego Michała“ 12 września 2012 r.)

 

Szanowni Państwo,

Czy mamy przed sobą świetlaną przyszłość? My, Europejczycy, Unia Europejska? Czy pojawiające się znaki nie wskazują nadchodzącej burzy, kryzysu? Czy projekt integracji europejskiej będzie w stanie przetrzymać aktualne napiecia, które prawdopodobnie jeszcze się powiększą? Jestem pewny, że nie oczekujecie ode mnie odpowiedzi na te pytania. Postaram się za to przedstawić kilka myśli dotyczących związku między chrześcijaństwem a projektem obecnej Europy.

Czyż nie żyjemy w czasach, gdy większość europejskiego społeczeństwa mówi do chrześcijan: Wasze wartości nie są naszymi. Nie jesteście częścią nas! Czyż chrześcijaństwo nie stało się obcym ciałem w sekularystycznej Europie? To samo chrześcijaństwo, które było u korzeni tożsamości europejskiej – czy może nadal jest? Coraz częściej chrześcijanie którzy poważnie traktują swoja wiarę, czują się marginalizowani, a nawet więcej – dyskryminowani. OSCE [Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie] z siedzibą w Wiedniu powołała specjane biuro do rejestrowania i dokumentowania przypadków dyskryminacji w należących do niej krajach. Okazało się, że mają tam ręce pełne pracy!

Coraz częściej obserwujemy, że tendencje “mainstream” [główny nurt] zmierzają w innym niż chrześcijański kierunku. Spoglądając na ostatnie 40 lat, wnioski same sie nasuwają: Chrześcijaństwo staje się coraz bardziej religią marginalną. Podaję to jako czystą diagnozę. Kiedy w roku 1974 rząd socjalistycznej partii z kanclerzem Bruno Kreiskym chciał znieść karę za aborcję, doszło do intensywnej debaty publicznej, a nastepnie do głosowania w Parlamencie i referendum. Kreisky zapytany przez dziennikarzy czy spodziewał się, że są w Austrii osoby, nie godzące się z tak zwanym “rozwiązaniem zakończającym”, odpowiedział: “Mogę sobie wyobrazić, że ludzie bardzo, bardzo religijni mogliby mieć z tym problem”. Zabrzmiało to tak, jakby ci ludzie byli „bardzo, bardzo” dziwni.  “Niekoniecznie nawet taki musiał zamiar Kreiskyego, ale określenie to brzmiało zdecydowanie umniejszająco.  Głosy były bardzo podzielone: 93 za i 88 przeciw “rozwiązaniu zakończającemu”. Referendum w obronie życia spotkało się z bardzo dużym poparciem, ale nie przyniosło zmiany. Do dnia dzisiejszego żadna administracja rządowa nie zdołała wprowadzić obiecanych „środków towarzyszących” w celu poprawy ochrony życia. 

Jeszcze bardziej tragiczne wydaje m się stwierdzenie Krieskyego, że opór wobec aborcji pochodził od „bardzo, bardzo religijnych ludzi”. Natomiast argumenty używane przez przeciwników aborcji, nawet jeśli miały swoje źródło w chrześcijanach i Kościele z kardynałem Königiem i były motywowane silna wiarą, nie miały u swoich podstaw natury religijnej. Dotyczyły jedynie uznania i prawnej ochrony życia ludzkiego, inaczej mówiąc – podstawowego prawa człowieka. Papież Benedykt XVI wyraźnie na to wskazał w swoim przemówieniu do niemieckiego Parlamentu (22 wrzesnina 2011 r.), zwracając jednocześnie uwagę na dramatyczną zmianę tej sytuacji w ciągu ostatniego półwiecza. “Idea prawa naturalnego jest dzisiaj postrzegana jako wyłącznie katolickie nauczanie, nie warte nawet dyskusji poza katolickimi kręgami, tak że ludzie wstydza się wspomnieć chociaż jedno słowo na ten temat.”

Ten postępujący trend możemy obserwować od lat siedemdziesiatych. Po zniesieniu prawnej ochrony początków życia przyszła też kolej na jej zniesienie w odniesieniu do jego końcowych lat. Debata na temat eutanazji obejmuje coraz więcej europejskich krajów. Austria jest (nadal) w tej dobrej sytuacji, że wszystkie partie polityczne są przeciwne eutanazji a popierają tworzenie hospicjów. Wiele zawdzięczamy mocnemu świadectwu kardynała Königa, który zaledwie kilka tygodni przed swoją śmiercią powiedział: “Ludzie powinni umierać na rękach innych, nie przez ręce innych.” Jak długo ta jednomyślność w Austrii da radę przetrwać pod naciskiem europejskiego “mainstreamu”?

Czy wobec tego pozornie nieodwracalnego kierunku rozwoju chrześcijaństwo w Europie będzie sie wciąż wycofywać? Oddani chrześcijanie coraz bardziej stają się mniejszością. W różnych etnicznych komitetach, w których sprawują funkcje, są często uznawani za „ostatnich graczy”.

Myślę, że nie zdajemy sobie wystarczająco sprawy z tego, co ta marginalizacja oznacza dla chrześcijańskiej tożsamości w dzisiejszej sekularystycznej Europie. Jak daleko może sie posunąć kompromis polityczny, który cały czas naginany jest do parlamentarnej większości? Oczywiście w przypadku bardzo wielu ustaw jest miejsce na kompromis. Jednak jak zauważył papież Benedykt w niemieckim Parlamencie: “W podstawowych kwestiach prawnych, które dotyczą godności osoby oraz godności ludzkości, prawo większości nie wystarcza.”

Pojawia się silna pokusa, by stać się na wzór tego świata, przed którą przestrzegał już święty Paweł.  Brakuje nam siły, aby sie sprzeciwić, albo odwagi, by być innym niż większość. Próba przyznania miejsca chrześcijańskim wartościom w niezmiennej “doktrynie” sekularystycznego społeczeństwa zazwyczaj spełza na niczym, ponieważ wiele z tego, co jest w Kościele, samo w sobie jest już tak zsekularyzowane, że ciężko to odróżnić od pozostałej  części świata. Jezus powiedział, “Jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi.” (Mt 5, 13) Tak bardzo komentowane określenie papieża Benedykta opisujące “de-sekularyzację” stanowi przeciw-równowagę dla “sekularyzacji” Kościoła.

Paradoksalnie, “zdesekularyzowany” Kościół jest bardziej otwarty na świat w sposób, o jakim mówi Sobór watykański II: “Kościół otwiera sie na świat nie po to, aby przyciągnąć ludzi do instytucji z dążeniemi do władzy, ale po to, aby przyprowadzając ich do siebie, móc ich poprowadzić do Boga.”

Ta “de-sekularyzacja” nie oznacza wycofania się z instytucjonalnych aspektów chrześcijaństwa, ale daje większą wolność do tego, co jest jego esencją – głoszenia Ewangelii i dawania świadectwa. W zsekularyzowanym społeczeństwie wierzący mają wolność uzewnętrzniania swoich przekonań, ale nie mogą się nad sobą użalać, ani przyjmować pretensjonalnych postaw.

Musimy też pamiętać, że czyny mówią dużo głośniej niż słowa. Być może my, chrześcijanie, powinniśmy bardziej wierzyć, że uczynki pełnione z wiary, a nie dla własnych interesów, mogą więcej zdziałać niż niejedne nawet ważne środki prawne. Mało kto w ostatnich kilku dekadach był bardziej przekonujący niż Matka Teresa z Kalkuty. W jej niezwykle bolesnej walce o ochronę życia, znalazła jedyną przekonującą odpowiedź: “Nie zabijajcie ich! Dajcie ich mi!”

Obce ciało i korzenie w Europie: chrześcijaństwo. Czy jednak w całej tej sekularystycznej krytyce naszej wiary nie jest ukryta odrobina tęsknoty za tym, że jednak może być coś takiego, jak prawdziwe, żywe chrześcijaństwo? W głębi duszy, bez względu na to, czy jesteśmy wierzącymi czy nie, wiemy, że korzenie utrzymujące Europę, są właśnie tu. Podchodzimy blisko do rzeczywistego chrześcijaństwa, do którego ciągle próbuje sie nas zrazić, za jedną tylko cenę: własne nawrócenie. A proces ten trwa całe życie.

Dziękuję Wam za uwagę.

 

A service by www.europe4christ.net